środa, 30 listopada 2016

Epizod piętnasty

Całą drogę do Birningham przepłakała. Miała ochotę umrzeć i nigdy więcej nie cierpieć. Jej świat po raz kolejny zawalił się w przeciągu kilku sekund. Kiedy dotarła do swojego mieszkania od razu chwyciła za telefon i zadzwoniła do partnerki ojca. Wiedziała, że jest to teraz jedyna osoba, której może wszystko powiedzieć. Nie chciała martwić taty bo wiedziała, że ten jest gotów od razu rzucić wszystko i przylecieć do niej. Opowiadając o całej sytuacji Natalii nie próbowała hamować nawet łez, które rwącym strumieniem spływały teraz po jej policzkach. Bez wahania zdecydowała się na propozycję Jakuli i już po kilku godzinach była na lotnisku w Warszawie.
- Skarbie - partnerka ojca od razu przytuliła dziewczynę kiedy odbierała ją z lotniska.
- Tata już wie - zapytała cicho szlochając.
- Nie chciałam mu nic mówić, wróci dopiero jutro, chyba lepiej będzie jeśli sama z nim porozmawiasz - odpowiedziała dziennikarka pozwalając się wypłakać Melanii.
Bez słowa po kilkudziesięciu minutach dotarły do domu Tomasza Iwana i Natalii. Mela od razu udała się do swojego pokoju siadając na łóżku znowu zalała się łzami. Nie wyobrażała sobie teraz swojego życia, nie wyobrażała sobie, że nie będzie przy niej Bartosza. Kochała go całym sercem. To on był jej pierwszą miłością i pierwszym facetem a teraz musiała żyć, że on będzie z inną i będzie miał dziecko.
Po wyjeździe Meli nie potrafił znaleźć sobie miejsca, miał ochotę wymazać dzisiejszy dzień z pamięci. Nie potrafił sobie wyobrazić, ze więcej jej nie przytuli i nie powie jak bardzo ją kocha ale wiedział, że musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Mimo wszystkiego nie mógł pozwolić żeby Adamczyk usunęła dziecko, którego niewątpliwie był ojcem czego dowodziło zdjęcie USG. Tydzień ciąży pokrywał się z dniem w którym poprzez swoją głupotę skrzywdził nie tylko siebie ale przed wszystkim Melanię. Bez skutku próbował się skontaktować z ukochaną ale ta nie odbierała od niego telefonu. Postanowił nawet pojechać do Birningham ale kiedy nikt mu nie otworzył a sąsiadka poinformowała go, że widziała jak Mela wychodzi z walizką wiedział, że stracił ją na zawsze. Jedyną szczęśliwą z całej sytuacji wydawała się tylko Klaudia. Dziewczyna nim zdążył się dobrze zorientować pojawiła się u niego ze swoimi rzeczami.
Pierwsze kilka dni było dla Melanii wręcz tragiczne. Nie było dnia by nie płakała, czuła się tak jakby ktoś zabrał jej cząstkę siebie. Nie odbierała telefonów Bartka, nie odpisywała, musiała odciąć się od niego, by nie cierpieć jeszcze bardziej. Mimo nalegań ze strony ojca aby wróciła na stałe do Polski postanowiła nie rezygnować ze swoich marzeń. Chciał studiować w Anglii bo wiedziała, ze teraz tylko pasja do fotografii może pozwolić jej na odcięciu się od bólu, który pojawił się wraz z rozstaniem z Bartoszem. Jeszcze przed powrotem do Birningham zmieniła numer i zrezygnowała z pracy z kadrą. W tej chwili nie wyobrażała sobie nawet, że mogłaby widywać Bartka na zgrupowaniach. Chciała wymazać go ze swojego serca mimo iż wiedziała, że jest to prawie niemożliwe.
Nie potrafił zapomnieć o Meli, o jedynej miłości swojego życia. Nie potrafił się przyzwyczaić, że teraz to Klaudia urzęduje w jego mieszkaniu. Nie potrafił patrzeć na nią by nie przypominać sobie Meli, którą mimo wszystko kochał. Jedyne co teraz trzymało go przy życiu było dziecko, które przecież nie było niczemu winne, które mimo wszystko było jego. Tak bardzo marzył żeby to Mela była matką jego dzieci, żeby to ona była z nim na zawsze ale teraz nie mógł już niczego zmienić. To Klaudia spodziewała się jego dziecka jak się okazało syna, syna o którym marzy każdy facet ale on marzył tylko o tym aby znowu ją zobaczyć, żeby znowu móc ją przytulić i powiedzieć jak cholernie tęskni za każdym jej uśmiechem. Wiedział, ze to on spieprzył to na co oboje tak długo czekali i nie powinien a nawet nie miał prawa marzyć, że może jeszcze kiedyś będą razem ale po kilku tygodniach nie wytrzymał. Okłamując Adamczyk, że ma jeszcze jeden trening tego dnia wsiadł w samochód i ruszył do Birningham.

Jest kolejny! Powoli zbliżamy się do końca...
Następny w poniedziałek :)
Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz